tag:blogger.com,1999:blog-78806310173767486022023-07-31T05:10:50.650-07:00Księga StarcówBlog poświęcony duchowości prawosławia.Grigorioshttp://www.blogger.com/profile/09334105332764722385noreply@blogger.comBlogger16125tag:blogger.com,1999:blog-7880631017376748602.post-17010568190968964622011-04-22T13:11:00.001-07:002011-04-22T13:11:49.949-07:00Mądry łotr<object width="425" height="349"><param name="movie" value="http://patrz.pl/patrz.pl.swf?id=1163686&r=5&o="></param><param name="wmode" value="transparent"></param><embed src="http://patrz.pl/patrz.pl.swf?id=1163686&r=5&o=" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="349"></embed></object>Grigorioshttp://www.blogger.com/profile/09334105332764722385noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7880631017376748602.post-40568769662259499322011-04-22T04:19:00.000-07:002011-04-22T04:19:55.734-07:00Zdrada Judasza<object width="425" height="349"><param name="movie" value="http://patrz.pl/patrz.pl.swf?id=1163490&r=5&o="></param><param name="wmode" value="transparent"></param><embed src="http://patrz.pl/patrz.pl.swf?id=1163490&r=5&o=" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="425" height="349"></embed></object>Grigorioshttp://www.blogger.com/profile/09334105332764722385noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7880631017376748602.post-88412505427228076242011-04-20T01:48:00.000-07:002011-04-20T02:37:11.792-07:00Sens ofiary Chrystusa<p class=tekst style='text-align:justify'><a href="http://www.fotosik.pl/pokaz_obrazek/56db56449f5a2df7.html" target="_blank"><img src="http://images46.fotosik.pl/764/56db56449f5a2df7m.jpg" width="113" height="150" border="0" alt="darmowy hosting obrazków"style="float: left; padding: 20px"/></a><br /><br />W sensie religijnym pojęcie „ofiary” ma dwa różne znaczenia. Poganie składali bogom ofiary by im za coś podziękować – za szczęście rodzinne, za dobrobyt, za pomyślny rozwój wydarzeń. Składali też bogom ofiary by uśmierzyć ich gniew. Gdy ludzi dotykało w życiu jakieś nieszczęście lub miał miejsce jakiś kataklizm uważano, że to kara za ich grzechy, którymi rozgniewali bogów. Należało zatem złożyć danemu bóstwo ofiarę, by uśmierzyć jego sprawiedliwy gniew. Bóstwo usatysfakcjonowane złożoną ofiarą przestaje się gniewać na ludzi i nieszczęścia mijają. Bóstwo można było zatem uczynić bardziej przychylnym lub bardziej je rozgniewać. Jest to oczywiście sprzeczne z tym, co mówi chrześcijaństwo. Dla nas bowiem Bóg jest zawsze niezmienny. Wszystkich ludzi kocha jednakowo i zawsze pragnie ich dobra. <br /><br />„Ofiarę” możemy również rozumieć inaczej. Nie jako „ofiarę przebłagalną”, tak jak rozumieli ją poganie, lecz jako „ofiarę miłości”. To drugie rozumienie jest właściwe dla chrześcijaństwa. Z ofiarą miłości mamy do czynienia wówczas gdy człowiek idzie na dobrowolną śmierć, żeby ratować swego bliźniego. Sam Chrystus mówi, że „nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich” (J 15,13).<br /><br />Jeżeli będziemy postrzegali Boga tak jak poganie, na sposób prawniczy, Bóg będzie dla nas przede wszystkim ustawodawcą i sprawiedliwym sędzią. Będzie dla nas tym, który ustanowił przykazania i nakazał ich przestrzegać. Z tych, którzy będą się ich trzymać Bóg będzie zadowolony i nagrodzi ich za to, zaś na tych którzy je złamią Bóg się rozgniewa i ich ukarze. Jeśli tak będziemy patrzeć na Boga wówczas każdy nasz grzech będzie nam się jawić jako złamanie przykazań niczym w kodeksie karnym za co może nas spotkać adekwatna kara. Żeby jej uniknąć pójdziemy szybko do spowiedzi by Boga za to przestępstwo przeprosić i uśmierzyć Jego gniew. Wyznanie na spowiedzi grzechów i uczynienie stosownej pokuty spowoduje, że przebłagamy Boga. Jego sprawiedliwy gniew zostanie uśmierzony, nasza nieprawość będzie odpuszczona, zaś my sami unikniemy kary i otrzymamy nagrodę w postaci zbawienia. Jeśli w taki sposób będziemy patrzeć na Boga wówczas grzech Adama będzie prostym złamaniem ustanowionego przez Boga prawa o niespożywaniu z tego drzewa owoców. Zaś konieczność opuszczenia przez nich Raju, a także śmierć, choroby i cierpienia, to kara Boża za to przestępstwo. Przestępstwo tak wielkie, że ani Adam, ani Ewa ani nikt z ich potomków nie byli w stanie uśmierzyć sprawiedliwego gniewu Bożego. Konieczna była ofiara, która by była tak wielką ofiarą, by była w stanie ten gniew uśmierzyć. Tą ofiarą staje się ofiara Chrystusa. Jego cierpienia na krzyżu są tym, co uśmierza Boży gniew. Bóg Ojciec zostaje przebłagany, grzech Adama odpuszczony, a bramy Raju ponownie otwarte. <br /><br />Problem jednak w tym, że jeżeli tak będziemy postrzegać ofiarę Chrystusa to czym się będziemy różnić od pogan? Cóż by było nadzwyczajnego i specyficznego w chrześcijaństwie skoro miałoby ono patrzeć na Boga tak jak setki pogańskich religii?<br /> <br />Unikalność chrześcijaństwa w stosunku do innych religii polega przede wszystkim na tym, ze objawia nam ono, że Bóg jest miłością! Tak właśnie o Bogu mówią Święci Ojcowie i tak wierzy po dziś dzień prawosławie. Grzech dla prawosławia jest czymś w rodzaju choroby. Choroby która, gnieździ się w sercu i trawi nas od środka. Choroby, która oddala nas od Boga, a przez to nam szkodzi, bo największe szczęście jakiego możemy doświadczyć to życie z Bogiem. Bóg, który nas kocha niezmierzoną miłością, pragnie naszego dobra. Wiedząc, że grzesząc sami sobie szkodzimy, bo oddalamy się przez to od Niego i sami siebie skazujemy tym samym na cierpienie, chce nam pomóc. Bóg niczym lekarz daje nam lekarstwo na naszą chorobę. Takim lekarstwem jest spowiedź i Eucharystia, które leczą naszą duszę z choroby grzechu. Wyznajemy grzechy na spowiedzi bo tym samym nasza dusza zostaje uleczona. <br /><br />Grzech Adama jest też chorobą. Następstwem grzechu Adama są cierpienia, choroby, śmierć. Jest to naturalna konsekwencja wyboru, którego dokonał Adam. Wyboru przed którym ostrzegał go miłosierny Bóg. Adam jednak nie posłuchał i zgrzeszył. Konieczność opuszczenia przez naszych prarodziców Raju była nie tyle karą Bożą, co konsekwencją ich grzechu. Od tego momentu natura ludzka, za sprawą grzechu Adama została skażona. Znalazła się w swoim nienaturalnym, chorym stanie. Wraz z człowiekiem skażeniu grzechem uległa również przyroda. Wszyscy potomkowie Adama i Ewy odziedziczyli ich naturę, taką jaką stała się ona po grzechu, a więc skażoną, chorą. Ani nasi prarodzice, ani nikt z całej ludzkości nie był w stanie odwrócić konsekwencji grzechu Adama. Nikt nie był w stanie uleczyć naszej upadłej natury, a tylko jej uleczenie pozwoliłoby nam na powrót do Boga. Stwórca jednakże nie opuścił swojego stworzenia. Kochając człowieka nieskończoną miłością i pragnąc mu pomóc, już w momencie gdy pierwsi ludzie opuszczali Raj zapowiedział, że nie zostawi ich samym sobie, zapowiedział nadejście Zbawiciela – „Ustanowię nieprzyjaźń między tobą a kobietą, między twoim potomstwem a jej potomstwem; ono zdepcze ci głowę, a ty ukąsisz je w piętę” (Rodz. 3, 15). Cała historia Starego Testamentu była historią przygotowania ludzkości na przyjście Zbawiciela. W końcu Zbawiciel przychodzi – Bóg staje się człowiekiem. Chrystus jednoczy w sobie dwie natury: boską i ludzką. Ludzka natura, którą przyjął Chrystus była to natura upadła. Tą naturę Chrystus uzdrowił przez swoją ofiarę na krzyżu. Używamy tu terminu „przebóstwienie”. Zatem skażona przez grzech, upadła ludzka natura zostaje uzdrowiona dzięki ofierze Chrystusa. <br /><br />Ofiara, którą Chrystus za nas złożył na krzyżu to ofiara miłości. Ofiara jaką Zbawiciel złożył w imię miłości do człowieka, by uleczyć jego upadłą naturę i umożliwić nasze zbawienie. Ofiara Chrystusa nie była uczyniona gdzieś na zewnątrz, lecz w samym Chrystusie. To właśnie w Nim ludzka natura zostaje uświęcona. Ponieważ ludzka natura w Chrystusie została uleczona toteż dłużej nie podlegał On śmierci, która jest właściwa dla natury upadłej i dlatego zmartwychwstał. <br />Upadła natura nie pozwalała człowiekowi zjednoczyć się z Bogiem. Ofiara Chrystusa uleczyła ludzką naturę i umożliwiła nam zjednoczenie się z Bogiem. Bez tej ofiary nie byłoby to możliwe. Dlatego właśnie jest ona tak bardzo dla nas ważna! Dlatego też święto Paschy, które upamiętnia to wydarzenie jest najważniejszym spośród wszystkich świąt! <br /><br />Ktoś mógłby jednak spytać – skoro Chrystus uleczył ludzką naturę, to dlaczego wciąż nękają nas choroby, cierpienia i śmierć? Mamy wolną wolą. Bóg nikogo nie zbawia na siłę. To czy przyswoimy sobie owoce ofiary Chrystusa zależy od nas samych, od naszej wolnej woli. Chrystus ustanowił Kościół i w nim właśnie możemy przyswoić sobie owoce tej ofiary. Poprzez sakramenty – chrzest, który nas wszczepia w Ciało Chrystusa; spowiedź, w której odpuszczane są nasze grzechy; Eucharystię i inne sakramenty. Wszystko to są środki, które służą jednemu celowi: leczeniu naszej upadłej natury, leczeniu z grzechu naszej duszy. Mają nam pomóc uświęcić nasza naturę i uczynić ją uleczoną tak jak uleczył ją Chrystus na krzyżu. Mają nam pozwolić przyswoić w swoim życiu owoce ofiary Zbawiciela. Im bardziej zaś nasza natura będzie stawała się uleczona z grzechu tym bardziej będzie się jednoczyć z Bogiem.Grigorioshttp://www.blogger.com/profile/09334105332764722385noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7880631017376748602.post-48451015166647852432011-02-07T16:16:00.000-08:002011-02-07T16:40:00.437-08:00Ostrov (Wyspa)<p style="line-height-20mm;"></p><p class=tekst style='text-align:justify'><br />Ostrov to film fabularny, który w najlepszy i najpiękniejszy sposób pokazuje czym jest w swej istocie prawosławie. <br /><br />cz. 1<br /><iframe title="YouTube video player" width="430" height="271" src="http://www.youtube.com/embed/zMfcPkvjNKs" frameborder="0" allowfullscreen></iframe><br /><br />cz. 2<br /><iframe title="YouTube video player" width="430" height="271" src="http://www.youtube.com/embed/Y5HSfzfFE8w" frameborder="0" allowfullscreen></iframe><br /><br />cz.3 <br /><iframe title="YouTube video player" width="430" height="271" src="http://www.youtube.com/embed/ktApgNIvFuE" frameborder="0" allowfullscreen></iframe><br /><br />cz. 4<br /><iframe title="YouTube video player" width="430" height="271" src="http://www.youtube.com/embed/mB4O-HtpG8k" frameborder="0" allowfullscreen></iframe><br /><br />cz.5<br /><iframe title="YouTube video player" width="430" height="271" src="http://www.youtube.com/embed/1nTlQVkEyjw" frameborder="0" allowfullscreen></iframe><br /><br />cz. 6<br /><iframe title="YouTube video player" width="430" height="271" src="http://www.youtube.com/embed/qi1LcjVur2s" frameborder="0" allowfullscreen></iframe><br /><br />cz. 7<br /><iframe title="YouTube video player" width="430" height="271" src="http://www.youtube.com/embed/JSxBegDu5mE" frameborder="0" allowfullscreen></iframe><br /><br />cz. 8<br /><iframe title="YouTube video player" width="430" height="271" src="http://www.youtube.com/embed/UXFMH4G375g" frameborder="0" allowfullscreen></iframe><br /><br />cz. 9<br /><iframe title="YouTube video player" width="430" height="271" src="http://www.youtube.com/embed/B_P-HrNxMSw" frameborder="0" allowfullscreen></iframe><br /><br />cz. 10<br /><iframe title="YouTube video player" width="430" height="271" src="http://www.youtube.com/embed/nT5atN1uoBI" frameborder="0" allowfullscreen></iframe><br /><br />cz. 11<br /><iframe title="YouTube video player" width="430" height="271" src="http://www.youtube.com/embed/dPxuLzzf2F4" frameborder="0" allowfullscreen></iframe>Grigorioshttp://www.blogger.com/profile/09334105332764722385noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7880631017376748602.post-15685278673949636142010-12-14T11:58:00.000-08:002010-12-14T14:26:54.373-08:00Teraz Moce Niebios...<p style="line-height-20mm;"></p><br /><p class=tekst style='text-align:justify'> <a href="http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=37ffccfc025c9e96" target="_blank"><img src="http://images46.fotosik.pl/445/37ffccfc025c9e96.jpg" border="0" alt="darmowy hosting obrazków"style="float: left; padding: 20px"/></a><br />"Teraz moce niebios" (cs. <i>Nynie Siły Niebiesnyja</i>) to pieśń liturgiczna śpiewana podczas Liturgii Uprzednio Poświęconych Darów, która jest odprawiana w każdą środę i piątek Wielkiego Postu. Śpiewana jest w momencie Wielkiego Wejścia, a więc w trakcie uroczystej procesji, która wychodzi przez północne diakońskie drzwi przed ikonostas, a następnie wchodzi z powrotem do ołtarza przez Królewskie Wrota (cs. <i>Carskije Wrata</i>). W trakcie tej procesji duchowni niosą Święte Dary - Ciało i Krew Chrystusa, których przemiana dokonała się na poprzedniej Bożej Liturgii (stąd też nazwa tego nabożeństwa). <br /><br /><object width="258" height="41" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" ><param name="movie" value="http://patrz.pl/static/flash/audioplayer.swf?id=1108595&r=4&o=&title=Nynie+siły+niebiesnyja"></param><param name="wmode" value="transparent"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><embed src="http://patrz.pl/static/flash/audioplayer.swf?id=1108595&r=4&o=&title=Nynie+siły+niebiesnyja" type="application/x-shockwave-flash" wmode="transparent" width="258" height="41" allowfullscreen="true"></embed></object><br /><br /><br />Nynie siły niebiesnyja <br />s nami niewidimo służat,<br />Sie bo wchodit Car sławy. <br />Sie żertwa tajnaja sowierszenna dorynositsa. <br />Wieroju i lubowiju prystupim, <br />da pryczastnicy żyzni wiecznyja budiem. <br />Alliłuia! Alliłuia! Alliłuia!<br /><br />Teraz moce niebios <br />niewidzialnie z nami sprawują Liturgię.<br />Oto bowiem wchodzi Król chwały.<br />Oto wnoszona jest spełniona ofiara tajemna.<br />Przystąpmy wiec z wiarą i miłością,<br />abyśmy stali się uczestnikami życia wiecznego.<br />Alleluja! Alleluja! Alleluja!<br /><br /><i>*moce niebios - anioły</i>Grigorioshttp://www.blogger.com/profile/09334105332764722385noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7880631017376748602.post-66839152996922604442010-12-08T12:58:00.000-08:002010-12-08T14:08:47.356-08:00O kolejnych etapach życia duchowego<p style="line-height-20mm;"></p><br /><p class=tekst style='text-align:justify'> <a href="http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=4fa91aa55c08828f" target="_blank"><img src="http://images45.fotosik.pl/451/4fa91aa55c08828fmed.jpg" border="0" alt="darmowy hosting obrazków"/></a><br />Wielu z nas doświadczyło na pewno w swoim życiu czegoś w rodzaju nawrócenia. Oto żyjemy sobie spokojnie, zajęci własnymi przyziemnymi sprawami. Frapuje nas szkoła, praca, rodzina, przyjaciele, może jakieś hobby któremu oddajemy się całym sercem. Religia jest gdzieś na drugim lub trzecim miejscu. Gdzieś tam daleko w tle. Zapewne niektórzy z nas odebrali w domu rodzinnym wychowanie religijne. Rodzice nas nauczyli, że trzeba w niedzielę pojawić się na nabożeństwie, że trzeba obchodzić święta i że Bóg istnieje. Nasze życie religijne, o ile w ogóle istnieje, jest jednak płytkie. Jeśli jesteśmy jeszcze nastolatkami, nie chce nam się chodzić do szkoły na religię. Jeśli jesteśmy dorośli, nie mamy ochoty na lektury teologicznych książek ani sięganie po religijne czasopisma. Religia nie jest wówczas dla nas najważniejszą rzeczą w życiu. Jest może naszą towarzyską, ale taką dość odległą, ukrytą gdzieś daleko z tyłu. <br /><br />Mijają długie lata takiego życia i oto nagle, któregoś dnia, sprawy religijne zaczynają nas ciekawić. Z dnia na dzień zauważamy rosnące zainteresowanie Bogiem. Zaczyna się nasze nawrócenie. Każdego dnia owa fascynacja i ciekawość stają się coraz silniejsze, aż w końcu uderzają w nas z całą swą mocą. Bóg przestaje być kimś kto był w naszym życiu gdzieś tam daleko w tle. Nagle staje się dla nas postacią pierwszoplanową. Nawracamy się. Zaczynamy uczęszczać aktywnie i o wiele bardziej świadomie na nabożeństwa, które odkrywają przed nami jakieś niesamowite piękno. Znaliśmy je przecież od dzieciństwa, ale o dziwo, teraz wydają się nam po stokroć piękniejsze. Ich siła i piękno są tak porażające, że niektórym z nas cisną się łzy do oczu. Jak mogliśmy wcześniej nie zauważać ich nieziemskiego piękna?! Zdecydowanie chętniej i o wiele częściej niż dotychczas w nich uczestniczymy. Jest nam tam po prostu dobrze. Modlitwa też przychodzi z łatwością i sprawia przyjemność. Chętnie sięgamy po książki religijne, które teraz są dla nas pasjonującą lekturą. Czujemy się szczęśliwi, że odnaleźliśmy w życiu Boga. Przez jakiś czas, może kilka lat, trwa w nas stan takiej fascynacji i szczęścia. Mamy wręcz wrażenie, że wprost nie dotykamy ziemi. Tak nam dobrze z Bogiem! <br /><br />Niestety stan ten nie trwa wiecznie. Któregoś dnia zaczynamy odczuwać coś w rodzaju… zmęczenia. Przynajmniej tak nam się wydaje, że to zmęczenie. To co do niedawna wydawało się tak porażająco pięknym nabożeństwem, teraz zaczyna nas powoli męczyć. Czujemy się coraz bardziej znużeni. Coraz trudniej nam podczas nabożeństw o koncentrację. Coraz trudniej nam się modlić. Do niedawno modlitwa przychodziła z taką łatwością, a oto teraz staje się okropnie uciążliwa. Myśli odlatują nie wiadomo gdzie, a słowa wypowiadamy machinalnie. Coraz częściej łapiemy się na tym, że gdy przychodzi niedziela, to nam się nie chce iść na nabożeństwo, wolimy zostać w domu. Coraz mniej mamy ochotę na modlitwę. Nie mamy już ochoty sięgać po książki religijne. Co gorsza, w sercu odczuwamy coraz większą pustkę. Do niedawno czuliśmy tam szczęście i fascynację, a oto teraz gości tam coraz większa pustka. To trochę tak jakby ktoś wykręcał do tej pory mokry ręcznik. Coraz bardziej i bardziej staje się suchy, aż w końcu jest suchy niczym pieprz. To samo czujemy w sercu. Staje się coraz bardziej puste. Wydaje się nam, że nasza miłość wygasa. W końcu osiągamy punkt krytyczny. Całe to uczucie fascynacji i szczęścia, które nam towarzyszyło przez kilka ostatnich lat gdzieś odleciało. Teraz widzimy to wyraźnie. Owszem, chcielibyśmy, żeby znów wróciło, bo przecież było nam wtedy tak dobrze w życiu, ale wygląda na to, że nie ma na to szans. Zaczynamy się czuć „wypaleni”. W tym momencie wiele osób popełnia fatalny błąd. Uznaje bowiem, że przeszło w swoim życiu po prostu okres fascynacji religią, tak jak się przechodzi okres fascynacji różnymi rzeczami w życiu. Po jakimś czasie wszystko nam się nuży, czujemy się wypaleni i nasza dotychczasowa fascynacja wygasa. Dochodząc do takiego wniosku sporo ludzi… odchodzi od praktykowania religii. Stają się kimś w rodzaju „wierzących – niepraktykujących”. Nie chce się nam już modlić, bo modlitwa idzie jak po grudzie, nie przychodzi z łatwością, tak jak kiedyś, jest trudna. Nie chce nam się chodzić na nabożeństwa, bo jest nam ciężko na nich wytrzymać, wydają się długie i nużące i trudno się na nich skoncentrować. <br /><br />Do takich wniosków jak powyżej dochodzimy wtedy gdy nie wiemy na czym polega życie duchowe i jakie są jego kolejne etapy. O tym wszystkim mówią nam jednak Święci Ojcowie. Opowiadają nam o tym również starcy gdy ich poprosimy o radę. Otóż, rzecz w tym, że kochający wszystkich ludzi Bóg, który pragnie zbawienia każdego człowieka, stara się nam w tej naszej drodze do zbawienia pomóc. Dlatego w pewnym momencie swojego życia, ktoś kto do tej pory nie interesował się sprawami wiary, nagle przeżywa nawrócenie. To szczęście, które w pewnym momencie zaczynamy odczuwać w sercu i owa rosnąca fascynacja sprawami religii, to dzieło Łaski Bożej. Po cerkiewno-słowiańsku określamy ją terminem <i>Błagodat’</i>, co dosłownie można by przetłumaczyć jako „Dar Łaski”. Oto bowiem Bóg przychodzi do naszego serca. Wypełnia je. Łaska Boża przenika nasze serce. Jest to dar Boży. Nie zasłużyliśmy sobie na to. To sam miłosierny Bóg, w swojej nieskończonej miłości, sam do nas przychodzi i zamieszkuje w naszym sercu. Daje nam siebie zupełnie bezinteresownie, można powiedzieć „za darmo”. Ponieważ Łaska Boża wypełnia nasze serce, odczuwamy tego skutki. Dlatego towarzyszy nam uczucie szczęścia. Dlatego tak bardzo religia zaczyna nas fascynować. Dlatego nabożeństwa zdają się wprost porażać nas swoim pięknem. Dlatego mamy wrażenia, że wprost nie dotykamy ziemi ze szczęścia. Dlatego nasze serce wypełnia miłość do Boga i do innych ludzi. Dlatego jest nam… po prostu dobrze. To wszystko to efekt działania w nas Łaski Bożej. <br /><br />Stan taki trwa przez jakiś czas. Potem stopniowy odczuwamy coraz większa pustkę w naszym sercu. Dzieje się tak dlatego, ponieważ Łaska Boża powoli opuszcza nasze serce. Można powiedzieć, że Bóg przyszedł Sam do nas, poprzebywał trochę z nami, a teraz troszkę się odsuwa na bok. Zaczynamy odczuwać tego skutki w naszym sercu. Pustka, znużenie, zmęczenie, utrata poczucia szczęścia. Wszystko idzie jak „po grudzie”. Wszędzie mamy „pod górkę”. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego Łaska Boża, skoro raz zagościła w naszym sercu nie pozostaje tam na zawsze? <br /><br />Podobne łączy się z podobnym. Dobro z dobrem, a zło ze złem. Każdy z nas ma wolną wolę. Bóg dając nam ten dar, nie może nas zbawić wbrew naszej woli. Oczywiście, jako wszechmocny, mógłby to uczynić, ale wówczas zaprzeczył by sam sobie. Po co bowiem, by nam dawał wolną wolę, skoro potem miałby ją złamać i zbawiać nas na siłę? Musimy sami zechcieć osiągnąć zbawienie. Musimy sami zechcieć pójść w kierunku Boga. Kiedy miłosierny Bóg zobaczy, że zmierzamy po drodze zbawienia będzie starał się nam pomóc. Jak w przypowieści o synu marnotrawnym. Syn zdecydował się powrócić do domu ojca, zaś ojciec widząc zmierzającego do niego syna wybiegł mu naprzeciw. Nie czynił mu wyrzutów, lecz cieszył się z jego powrotu. Bóg również wychodzi nam naprzeciw, gdy widzi, że do Niego zmierzamy. Pomaga nam i czeka na nas z otwartymi ramionami. Musimy tylko zechcieć przyjść do Niego. Z tym właśnie często mamy problem, ponieważ pogrążenie sprawami codziennymi nie myślimy o naszym zbawieniu. Bóg i religia pozostają w naszym życiu gdzieś daleko w tle. Ponieważ Bóg kocha nas i pragnie naszego dobra, pomaga nam w zbawieniu. Dlatego przychodzi do nas w pewnym momencie naszego życia, a jego Łaska wypełnia nasze serce. Przychodzi do naszego serca, byśmy się mogli sami przekonać, co to znaczy życie z Bogiem. Jakie to szczęście gdy możemy się z Nim zjednoczyć. Nic się nie może z tym równać! Przez ten okres, gdy Łaska Boża wypełnia nasze serce możemy się przekonać jak dobrze jest być z Bogiem. Otrzymujemy wówczas maleńki przedsmak tego, co nas czeka, gdy wkroczywszy wcześniej na drogę zbawienia dojdziemy do szczęśliwego jej końca. Ma to nas zachęcić do tego byśmy właśnie na tą drogę wkroczyli. Mówi o tym psalm 33 (34) - <i>skosztujcie i zobaczcie jak dobry jest Bóg!</i> <br /><br />Kiedy już skosztujemy i zobaczymy jak dobry jest Bóg, Łaska Boża opuszcza nasze serce. Dlaczego? Tak jak wspomnieliśmy wyżej, ponieważ podobne łączy się z podobnym, dobro z dobrem, a zło ze złem. Tak naprawdę to przecież do tej pory żyliśmy w grzechu, byliśmy zniewoleni przez różne namiętności. Jakże więc będąc zanurzeni w grzechu i źle mogliśmy zaprosić do naszego serca Boga, który jest nieskończonym dobrem? Grzech ze świętością się nie łączą. Najpierw musimy oczyścić nasze serce z grzechu i namiętności i zaprowadzić tam dobro, by do tak oczyszczonego i przygotowanego domu mógł wejść Chrystus. Dopiero gdy oczyścimy się z grzechu, Bóg będzie mógł w nas zamieszkać. Im bardziej się oczyszczamy z namiętności, im mniej w nas grzechu, tym więcej w nas Boga. To, że Bóg przychodzi do nas wcześniej, pomimo iż ciągle jesteśmy zanurzeni w grzechu i zniewoleni przez namiętności to Jego wielki dar. Dar Jego nieskończonej miłości. Jest to dar dany nam po to, byśmy zeszli z drogi życia w grzechu, a weszli na drogę zbawienia. Żebyśmy zaczęli walczyć w swoim życiu z grzechem i zaczęli oczyszczać naszą duszę. Skosztowawszy owego szczęścia życia z Bogiem jesteśmy gotowi wkroczyć na tą ścieżkę wiodącą do zbawienia. Wtedy właśnie Łaska Boża opuszcza nasze serce. To tak jak z rodzicami, którzy uczą maleńkie dziecko chodzić. Najpierw trzymają dziecko za rączki gdy stawia ono pierwsze kroki. Potem jednak puszczają jego rączki, by dziecko nauczyło się chodzić samodzielnie. Owszem, dziecko będzie padać, będzie miało trudności, ale nauczone przez rodziców, którzy pokazali dziecku do czego ma zmierzać, jak stawiać kroki, stopniowo samo się będzie uczyć chodzić. Rodzice tak postępują z miłości do dziecka. Podobnie Bóg postępuje w stosunku do nas. Najpierw „trzyma nas za rączki” gdy się uczymy chodzić (Łaska Boża przychodzi do serca), a potem „puszcza nasze rączki”, byśmy nauczyli się chodzić samodzielnie (Łaska Boża opuszcza serce).<br /><br />Gdy Łaska Boża opuszcza serce dopiero do nas dociera jak bardzo jesteśmy słabymi ludźmi. Dociera do nas, jak trudno jest żyć bez Boga. Dopiero teraz zaczynamy zauważać ile w nas grzechu. Dopiero teraz zaczynamy dostrzegać namiętności, które nas zniewalają. Jest nam ciężko. Bóg opuścił nasze serce i teraz wszystko idzie jak po grudzie. W tym momencie nie powinniśmy się załamywać i dochodzić do wniosku, że coś się w nas wypaliło. Jest to po prostu kolejny etap w naszym życiu duchowym! Teraz powinniśmy podjąć walkę! Pamiętając to jak nam było dobrze gdy Bóg gościł w naszym sercu będzie nam łatwiej tą walkę prowadzić, bo będziemy cały czas pamiętać do czego zmierzamy. A sama walka, niestety jest mordercza. Nie ma nic trudniejszego niż walczyć z samym sobą. Z własnym grzechem i namiętnościami. Sami byśmy nie dali rady, lecz na szczęście miłosierny Bóg nas nie opuszcza. Pomaga nam prowadzić tą walkę. Dlatego mamy nabożeństwa, modlitwę, sakramenty, a zwłaszcza spowiedź i Eucharystię. To wszystko środki, które dał nam Chrystus byśmy mogli łatwiej kroczyć po drodze wiodącej do zbawienia. Wszystko to jest nam dane po to, by pomóc w naszej duchowej walce.<br /><br /><br /><i>Na zdjęciu powyżej, współcześnie żyjący starzec Eliasz z monasteru Optina Pustyń.</i>Grigorioshttp://www.blogger.com/profile/09334105332764722385noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7880631017376748602.post-25297379444841773992010-05-27T01:43:00.000-07:002010-05-28T01:57:20.251-07:00Matka Gabriela (Papayannis)<p style="line-height-20mm;"></p><br /><p class=tekst style='text-align:justify'> <a href="http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=7f8fdc734be5cc9a" target="_blank"><img src="http://images43.fotosik.pl/298/7f8fdc734be5cc9a.jpg" border="0" alt="darmowy hosting obrazków" style="float: left; padding: 20px"/></a> <br />Bóg przyzywa ludzi do Swojej służby w każdym wieku. Jedną z takich osób była grecka mniszka, matka Gabriela Papayannis (1897-1992). Urodzona w Konstantynopolu, w zamożnej greckiej rodzinie, jako najmłodsze, czwarte dziecko, odebrała znakomite wykształcenie. Władała swobodnie kilkoma językami, zarówno współczesnymi jak i bizantyjską greką.<br /><br />W 1923 roku rodzina Papayannisów, w ramach „wymiany ludności” po wojnie grecko-tureckiej przeniosła się do Salonik. Przyszła mniszka Gabriela została pierwszą w historii studentką uniwersytetu w tym mieście i drugą Greczynką, która rozpoczęła studia wyższe. Wkrótce okazało się, że życie świeckie zupełnie jej nie pociąga. W 1932 roku czując wezwanie Chrystusa, Gabriela wyjechała do Aten, gdzie żyła samotnie i poświęciła się pracy w domach opieki. Kilka lat później wyjechała do Anglii (do Londynu dotarła z jednym funtem w kieszeni) gdzie studiowała fizjoterapię i pediatrię równocześnie opiekując się chorymi. Tuż po wojnie wróciła do Grecji działając w organizacji charytatywnej Friends Refugee Mission a w 1947 roku otworzyła w Atenach własny punkt fizjoterapii. Wtedy właśnie opracowała swój unikalny sposób leczenia, łączący zabiegi lecznicze i nieustanną modlitwę Jezusową. Jak wspominała po wielu latach, Bóg nie jeden raz wysłuchiwał jej modlitw i uleczył wielu pacjentów, zaś procedury lecznicze stanowiły czasem rodzaj „parawanu” dla uzdrawiania modlitwą.<br /><br />Jednak dopiero w roku 1954, kiedy zmarła jej matka, Gabriela zdecydowała się poświęcić całkowicie ludziom. „Śmierć matki odcięła ostatnią nić łącząca mnie ze zwykłym materialnym życiem na tej Ziemi. Nagle stałam się martwa, martwa dla świata”. Po nocy spędzonej na modlitwie przed promieniejącą niestworzonym światłem ikoną Chrystusa Pantokratora, Gabriela zdecydowała się rozpocząć życie w całkowitym ubóstwie. W przeciągu kilku następnych miesięcy rozdała majątek ubogim i wyruszyła do Indii, gdzie przez cztery lata opiekowała się chorymi w leprozoriach a piąty rok spędziła żyjąc w odosobnieniu w Himalajach, gdzie poczuła powołanie do życia monastycznego. W roku 1959 przybyła do greckiego monasteru św. św. Marty i Marii w Betanii i złożyła tam śluby mnisze. Duchowy opiekun mniszek o. Teodozjusz zdumiony głębią wiary i pokorą Gabrieli nie podjął się kierownictwa duchowego. „Starcy dawnych czasów już nie żyją, ja z pewnością się do nich nie zaliczam” rzekł. „Przybyłaś tu aby zbawić swoją duszę. Jeżeli zacznę dawać ci wskazówki to obydwoje możemy nasze dusze zatracić. Ale jest tu pewien o. Jan, on będzie twoim starcem”. Chodziło o św. Jana Klimaka, którego „Drabina” (Lestwica) stała się, obok Ewangelii Janowej, jedyną lekturą matki Gabrieli.<br /><br />Po kilku latach pobytu w Ziemi Świętej patriarcha Atenagoras polecił jej poświęcić się dziełom misyjnym, początkowo w USA i Francji, a potem ponownie w Indiach. Osiadła w miejscowości Nani Tal w stanie Utrat Pradesh, gdzie m.in. współpracowała z prawosławnym misjonarzem o. Lazarusem Moorem, tłumacząc Księgę Psalmów na języki lokalne. Kolejne lata upływają jej na misjach we wschodniej Afryce i Europie, gdzie archimandryta Sofroniusz (Sacharow) prosi ją o przyjęcie funkcji ihumeni (przeoryszy) żeńskiego monasteru w Essex.<br /><br />W roku 1977 osiemdziesięcioletnia matka Gabriela powraca z misji i osiada w Atenach, wychodząc z założenia, że współczesne miasto to prawdziwa pustynia, spragniona pomocy i posługi duchowej. Mieszka w maleńkim mieszkaniu na poddaszu, w samym centrum greckiej stolicy, służąc duchową poradą tysiącom ludzi. Wśród jej uczniów i wielu znających gerontissę Ateńczyków mieszkanie znane jest jako Dom Aniołów. Czas od rana do wczesnego popołudnia upływa jej na modlitwie, potem przyjmuje wszystkich poszukujących rady i wsparcia. Tę posługę pełni do 1989 roku, kiedy postanawia wreszcie zamieszkać w odosobnieniu. Wybiera maleńki erem (pustelnię) położony na wyspie Egina, w pobliżu sanktuarium św. Nektariusza, jednak i tu nieprzerwanie ciągną do niej ludzie. Z początkiem Wielkiego Postu w 1990 roku lekarze diagnozują u niej nowotwór węzłów chłonnych. Matka Gabriela spędza okres postu w szpitalu, poszcząc i czytając Psałterz. Po przyjęciu komunii w dniu Paschy choroba w niewyjaśniony sposób w ciągu kilku dni ustępuje.<br /><br />Niestrudzona gerontissa decyduje się na ostatnią podróż. Udaje się na wysepkę Leros, gdzie składa śluby Wielkiej Schemy i zakłada hezychastrion (mały monaster o regule szczególnie skoncentrowanej na modlitwie Jezusowej) p.w. Świętych Archaniołów. Tam też umiera w marcu 1992 roku.<br /><br />Życiorys zapewne mało barwny, jak życie wielu innych ludzi, którzy oddali siebie Bogu i bliźnim. Jak napisał pewien człowiek, który znał matkę Gabrielę prze wiele lat, ciężko oddać słowami miłość, jaką okazywała ludziom i czystość jej duszy: „słowa są narzędziami tego świata, zaś osoba matki Gabrieli okryta była spokojem świata Przyszłego Wieku. Była wcielona miłością”.<br /><br />Gerontissa Gabriela Papayannis nie poszukiwała chwały ani rozgłosu. Nie pozwalała za życia na publikację swoich pism i wypowiedzi. Pozwoliła tylko kilkakrotnie sfotografować się w ostatnich latach życia.<br /><br />Biografia tej świętej kobiety naszych czasów zapewne nieprędko doczeka się polskiego przekładu, dlatego proponuję Czytelnikom tłumaczenie niektórych jej wypowiedzi, wiele z których przypomina słynne sentencje (apoftegmaty) Ojców Pustyni.<br />-----<br /><br /><i>Nie wiedza uzyskana przez edukację ale wiedza uzyskana przez cierpienie – oto duchowość prawosławia.<br /><br />Nic nie jest tańsze od pieniędzy.<br /><br />Lepsze piekło tutaj niż na tamtym świecie.<br /><br />Pragniemy naszej wolności. Po co? Aby stać się niewolnikami własnych namiętności.<br /><br />Bóg często żąda od nas nie czynów lecz intencji. Wystarczy, że widzi iż gotów jesteś pełnić Jego wolę.<br /><br />To, co mówimy, trwa w wieczności.<br /><br />Tylko kiedy wydoskonalisz się w miłości, możesz uwolnić się od namiętności.<br /><br />Kiedy będziemy w potrzebie, Bóg pośle nam właściwą osobę. Wszyscy jesteśmy współtowarzyszami podróży.<br /><br />Językiem Boga jest cisza.<br /><br />Kto żyje przeszłością przypomina umarłego. Kto żyje marzeniami o przyszłości jest naiwny, gdyż przyszłość należy tylko do Boga. Radość Chrystusa można odnaleźć tylko w obecnej chwili, w wiecznym Bożym Teraz.<br /><br />Bóg kocha twojego wroga tak samo, jak ciebie.<br /><br />Wszyscy jesteśmy naczyniami, czasami wypełnia nas Światło, czasem Ciemność.<br /><br />Jak piękna jest tajemnica jutrzejszego dnia!<br /><br />Doświadczenie mówi mi, że nie jesteśmy w stanie sami pomóc komukolwiek. Pomoc przychodzi tylko od Boga, we właściwym czasie.<br /><br />Tak łatwo pościć, kiedy ktoś chce się odchudzić i jakże trudno przychodzi post w środy i piątki, którego wymaga od nas Kościół.<br /><br />Każdego ranka otwórz nową stronę i podpisz ją in blanco. Pozwól Bogu dopisać resztę.<br /><br />Jeśli nie osiągniesz punktu rozpaczy, nigdy nie ujrzysz Światłości. Niektórzy pragną dotrzeć do Zmartwychwstania omijając po drodze Golgotę.<br /><br />Każdy człowiek jest posłańcem.<br /><br />Konferencja: ludzie, którzy nie są w stanie niczego zrobić spotykają się aby stwierdzić, że niczego nie da się zrobić.<br /><br />Jezus Chrystus dał nam złotą zasadę postępowania: bądź samotny ale z ludźmi.<br /><br />Nigdy nie utożsamiaj jakiejś osoby ze złem, które ci uczyniła. Dostrzegaj Chrystusa w jej sercu.<br /><br />Człowiek niezdecydowany nie znajdzie sobie miejsca w życiu.<br /><br />Życie Kościoła leży poza sferą wszelkiej dyscypliny moralnej lub obowiązków religijnych. Jest to transcendencja moralności w duchowość.<br /><br />Najwyższym aktem miłosierdzia jest mówić dobrze o ludziach.<br /><br />Dając innym radość będziesz pierwszym, który ją odczuje.<br /><br />Niech Bóg stoi między tobą a twoim celem. Nie twój cel miedzy tobą a Bogiem.<br /><br />Korespondencja to jedyny sposób łączenia samotności z przyjaźnią.<br /><br />Kontakty z ludźmi są problemem, kiedy ”Ja” znajduje się wyżej niż “Ty”.<br /><br />Dopiero robiąc przerwę pozwalamy aniołom uczynić coś dla nas.<br /><br />Każdego dnia powinniśmy Go prosić aby łamał naszą wolę i czynił ją Swoją.<br /><br />Łaska Boga nadchodzi, kiedy wyciągamy rękę.. Bóg jest zawsze gotów udzielić nam Swej łaski, ale gdzie jest ręka?<br /><br />Jeżeli poprosisz o przysługę zajętego człowieka, wyświadczy ci ją. Próżny lub leniwy, nigdy.<br /><br />Biada mi jeśli nie mam miłości!<br /><br />Na statkach zdarza się, że jeden marynarz chwyta drugiego za gardło. Mimo to statek dopływa do celu. Podobnie jest z Kościołem, ponieważ u steru stoi Chrystus.<br /><br />Miłość to nigdy nie mówić “nie”, “ale” i “nie chcę”.<br /><br />To czego nie lubisz, spotka cię pewnego dnia. Z tego powodu dobrze nie mieć rzeczy, których się nie lubi.<br /><br />Im mocniej są zamknięte drzwi miejsca, w którym się modlisz, tym szerzej otwarte bramy Nieba.<br /><br />Kiedy mówimy o kimś, że jest “wrażliwy”, oznacza to, że zostało zranione jego ego i jest mu przykro, gdyż jest pyszny. To samo dzieje się z dziećmi, które wybuchają płaczem, gdy tylko ktoś przeciwstawi się ich zachciankom. Nie tak winien zachowywać się człowiek Boży. Święci nie byli dumni i wszystko, co im czyniono, przyjmowali z pokorą i spokojem. Ich dusza nie była “wrażliwa”, nie można było jej obrazić gdyż była pełna miłości i wolna od namiętności.<br /><br />Pragniesz coś zrobić? Nie mów o tym głośno. Taka rzecz “zmaterializuje” się w słowach i trudno będzie zrealizować ją w rzeczywistości. Zachowaj więc ją w tajemnicy do końca – przed wszystkimi!<br /><br />Kto nie traci, ten nie znajduje.<br /><br />Nie jest winą igumena, że jest zbyt wymagający. To wina twojego sumienia.<br /><br />Jeżeli węgiel nie będzie “obity”, jak stanie się diamentem?<br /><br />Zły humor to inna nazwa egoizmu.<br /><br />To, co świat nazywa zbiegiem okoliczności, ja nazywam spotkaniem.<br /><br />Uważaj na ludzi, którzy usiłują cię obrazić a potem prosić o przebaczenie. Dostarczysz im podwójnej satysfakcji: obrazili cię a ty im wybaczyłeś.<br /><br />Nie to, co wiesz, ale to, co znajdujesz.<br /><br />Łatwiej poświęcić się za tych, których kochasz, niż z nimi żyć.<br /><br />Jesteś wolny tylko wtedy, kiedy jesteś zamknięty.<br /><br />Wszystkich można obdarzyć radością. Jednych przychodząc, innych wychodząc.<br /><br />Nigdy nie oczekuj, że zrozumie cię ktoś poza Bogiem.<br /><br />Nawet w tym życiu Chrystus wskrzesza nas z martwych.<br /><br />Nie słuchaj co mówią. Patrz co robią.<br /><br />Nie muszę cię znać. Muszę cię kochać.<br /><br />Zawsze naprzód. Choćby w tempie żółwia.<br /><br />Wolność rodzi się z bólu.<br /><br />Przyjdźcie, pomilczmy.</i><br /><br /><i>Opracował Andrzej Fiderkiewicz</i>Grigorioshttp://www.blogger.com/profile/09334105332764722385noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7880631017376748602.post-6143907094510323362010-05-09T12:40:00.000-07:002010-05-28T01:55:24.952-07:00Św. Jan z Kronsztadu "Dziennik" cz. 1<p style="line-height-20mm;"></p><br /><p class=tekst style='text-align:justify'> <span style="font-style:italic;"> <a href="http://www.fotosik.pl/showFullSize.php?id=9af0eea85c6a4362" target="_blank"><img src="http://images48.fotosik.pl/299/9af0eea85c6a4362.jpg" border="0" alt="darmowy hosting obrazków" style="float: left; padding: 20px"/></a><br /><b>Św. Jan z Kronsztadu</b> <br />(1828–1908) był jednym z najwybitniejszych prawosławnych duchownych. Jeszcze za życia otaczała go opinia świętości z powodu wielu cudownych zdarzeń spowodowanych jego wstawiennictwem oraz dzięki drukowanemu na bieżąco i bardzo popularnemu dziennikowi, którego fragmenty poniżej zamieszczam. <i>Dziennik</i> jest niepowtarzalnym dokumentem ludzkiej duchowej walki. Zapiski o. Jana który niedawno został kanonizowany, stały się jego duchowym testamentem i odpowiedzią na najważniejsze pytanie: <i>jak żyć</i>.<br /><br />Poniższe tłumaczenie fragmentów "Dziennika" św. Jana z Kronsztadu zaczerpnąłem ze strony <a href="http://www.cerkiew.szczecin.pl/swjankronsztadzki.htm">parafii prawosławnej pw. św. Mikołaja w Szczecinie</a></span>.<br /><br /><b>19 sierpnia 1904 r.</b><br /><br />Kusi, wciąż kusi najgorszy i najgroźniejszy wróg. Dziś w cerkwi w Kronsztadzie kusił i dręczył mnie nieprzyjaźnią, jakimś uczuciem poniżenia, zazdrości i zawiści wobec mojego soborowego psalmisty, którego głos bardzo wyróżniał się podczas śpiewania liturgicznych pieśni. Z trudnością zniosłem atak wroga, jego palące dotknięcie, i tylko skruchą w sercu i modlitwą pokonałem go, wyjmując cząsteczki prosfory i prosząc, by Bóg zlitował się nade mną. Jak bardzo trzeba żałować chrześcijan i niechrześcijan, dobrowolnie i mimowolnie, świadomie i nieświadomie cierpiących diabelskie ataki i pokusy.<br /><br /><b>26 października</b><br /><br /> Dziś podczas liturgii Bóg objawił we mnie niezmierzoną siłę Swej łaski i ogromną moc miłosierdzia za moją wiarę i modlitwę w sercu. Szczególnie mocna i jak grom niespodziewana pokusa w trakcie Wielkiego Wejścia, kiedy wróg wpił się w moje serce niechęcią wobec N., która stała w miejscu w którym nie wolno stać, lecz dzięki szybkiej pokucie w sercu i osądzeniu swojego uczucia, przywołałem miłość, pomoc Bożą i pokój duszy. Pozostałą część liturgii służyłem w pokoju i pełen łaski, tak samo przyjąłem Eucharystię. Jednak zasmucili i rozzłościli mnie ludzie cisnący się do Czaszy i pocieszyłem wroga swym gniewem. Moją głęboką pokutę przyjął Pan i zmiłował się nade mną. Jakże kusi przeklęty! Bądźcie trzeźwi i czujni, albowiem wróg wasz, diabeł, przechadza się jak ryczący lew, szukając ofiary.<br /><br /><b>20 maja 1905 r.</b><br /><br /> Kiedy wyjeżdżałem z mojego klasztoru na kolej, uległem silnej pokusie niechęci, za sprawą biednych chłopców, którzy biegli za moją dorożką, prosząc o jałmużnę. Rozgniewałem się, bo prosili drugi raz (dostali już po rublu, choć nie wszyscy) i opuściła mnie Łaska Boża, serce zabolało i ścisnęło się, płonąc piekielnym gniewem. Z trudem uprosiłem Pana, niech przebaczy mi grzech niechęci, braku serca, skąpstwa i chciwości. I dopiero w wagonie, podczas wytrwałej modlitwy pokuty, dostąpiłem przebaczenia grzechów, uczucia pokoju i wolności serca. Nie pozwól Boże dochodzić znowu do takiego stanu ducha, naucz mnie zawsze litować się nad ubogimi i współczuć im, gdyż moja ręka dotąd nie zbiedniała od dawania.<br /><br /><b>Dziś 21 maja</b><br /><br /> Dzięki Bożej łasce wygnałem biesy z kobiety, która cierpiała przez nie od 18 lat. Dziękuję Ci Panie, za Twoją miłość i siłę, objawioną w przegnaniu demonów ze służebnicy Twojej, chłopki z jarosławskiej guberni.<br /><br /> Ciężką moralną szkodę wyrządziłem sobie jedząc bez potrzeby jajecznicę z ciemnym chlebem i świeżą zupę rybną. Choć zjadłem bardzo mało, przez całą noc czułem w sercu ciężar i pustkę, i nie mogłem spokojnie spać. Łaska Boża opuściła mnie, grzesznika za łakomstwo i niepohamowany apetyt. Odtąd nigdy nie jeść kolacji. Jak lekko bywa na sercu, gdy żołądek jest pusty.<br /><br /><b>18 czerwca</b><br /><br />Jeden dzień bez służby Bożej i odczuwam upadek duchowego życia, odpływ łaski i obecność grzesznej siły. Trzeba było niemałej walki ze wzmocnioną pokusą grzechu. Służba Boża i przyjęcie Świętych sakramentów odnowiły mą naturę i zerwałem się jak ze snu. Chwała Bogu! <i>Jeśli nie spożywacie Ciała Syna Człowieczego i nie pijecie Jego Krwi, nie macie w sobie żywota</i>. To prawdziwe słowa Pana mego i Boga.Grigorioshttp://www.blogger.com/profile/09334105332764722385noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7880631017376748602.post-21175927966548782832010-05-09T11:52:00.000-07:002010-05-10T07:25:41.868-07:00O sporze z myślami<p style="line-height-20mm;"></p><br /><p class=tekst style='text-align:justify'> <i>Poniższy artykuł ukazał się w "Przeglądzie Prawosławnym" <br />Numer 7 (289) lipiec 2009.</i><br /><br /><b>Mówimy o sobie, iż jesteśmy prawosławni, lecz czy zdajemy sobie sprawę z tego, co tak naprawdę oznacza bycie prawosławnym chrześcijaninem?</b><br /> <br /> Często nasze prawosławie koncentruje się wokół samej obrzędowości. Chodzimy do cerkwi, obchodzimy święta, dysponujemy pewną wiedzą na temat naszej wiary i w zasadzie wydaje się nam, że możemy o sobie powiedzieć, iż jesteśmy w pełni prawosławni. Tymczasem, jak podkreślają Święci Ojcowie, istota i sens chrześcijaństwa zawiera się w jego życiu duchowym. Podstawowym celem naszego chrześcijańskiego życia pozostaje walka z grzechem. Jeżeli nie walczymy z pokusami, które nas nakłaniają do popełnienia grzechu, jeżeli nie staramy się oczyścić naszego serca z wszelkiego gnieżdżącego się tam zła, to tak naprawdę nie żyjemy pełnią prawosławnego życia. Walka z gnębiącymi nas namiętnościami jest zatem naszym głównym chrześcijańskim obowiązkiem. Walka z własnymi namiętnościami jest rzeczą niesłychanie trudną. To mordercza walka, która wiąże się z ogromnym cierpieniem i dlatego porównywana jest do ukrzyżowania. Żeby móc prawidłowo walczyć, należy korzystać ze wskazówek tych, którzy w tej walce są bardziej doświadczeni od nas. Takie wskazówki możemy odnaleźć na przykład w pismach Ojców Pustyni. Za takich uważamy pierwszych mnichów zamieszkujących egipską pustynię, którzy całe życie poświęcili walce z grzechem. Nasuwa się pytanie o aktualność takich wskazówek, skoro zostały one spisane przeszło tysiąc sześćset lat temu? Wystarczy jednak choć trochę zagłębić się w opisy walk duchowych, jakie przyszło im toczyć, by się przekonać, że problemy, z jakimi musieli się zmierzyć nie tylko nie odbiegają od naszych, lecz wręcz są z nimi tożsame!<br /> <br />Każdego roku, podczas trzech kolejnych niedziel poprzedzających Wielki Post, na <i>Wsienoszcznom Bdieniji</i>, śpiewany jest psalm 136, zaczynający się od słów <i>Nad rzekami Babilonu</i> (cs. <i>Na rekach Wawilonskich</i>). Ostatni wers psalmu brzmi: <i>Błogosławiony, kto pochwyci i roztrzaska niemowlęta twoje o skałę</i> (cs. <i>Błażen, iże imiet i razbijet mładiency twoja o kamien’</i>). Ową „skałą” jest Chrystus, zaś pod pojęciem „niemowląt” w sposób symboliczny zostały tu przedstawione mimowolnie nas nachodzące grzeszne myśli i obrazy. Zgodnie ze słowami św. Maksyma Wyznawcy: <i>Jeśli ktoś nie zgrzeszył w myślach, to nigdy nie zgrzeszy w uczynkach</i>, każdy grzech ma swoje źródło najpierw w naszych myślach. Chcąc mu zatem zapobiec, powinniśmy natychmiast odrzucić każdą grzeszną myśl, która pojawi się w naszym sercu. Początkowo taka myśl ma jeszcze małą moc i dlatego psalm określa ją mianem „niemowlęcia”. Wtedy właśnie najłatwiej ją pokonać. Pewien starzec tak objaśniał to swemu uczniowi: <i>Wyobraź sobie, że idziesz ulicą i mijasz gospodę. Z gospody tej dolatują do ciebie kuszące zapachy różnego rodzaju potraw. Ciągle jeszcze jesteś niezdecydowany, co zrobić – wejść do środka i zjeść czy też przejść obok.</i><br /> Gdy tylko grzeszna myśl pojawi się w naszym sercu, mamy możliwość wyboru – możemy ją przyjąć lub odrzucić. Jeśli zdecydujemy się ją przyjąć, myśl ta zyskuje na mocy i staje się tym bardziej silna im dłużej prowadzimy z nią przyjazny dialog. W końcu jest tak silna, iż opanowuje nas całkowicie i w ten sposób stajemy się jej niewolnikami. Nie mamy już sił, by dłużej się jej przeciwstawiać i popełniamy grzeszny uczynek.<br /> <br />Skąd się biorą grzeszne myśli? Głównym ich źródłem są demony. Jeden z najbardziej znanych pisarzy ascetycznych, którego dzieła wywarły duży wpływ na prawosławną duchowość, Ewagriusz z Pontu, rozróżnia osiem demonów odpowiedzialnych za kuszenie do ośmiu grzechów: łakomstwo, nieczystość, chciwość, smutek, gniew, acedia (zniechęcenie), próżność i pycha. Zdaniem Ewagriusza najważniejsze spośród nich to łakomstwo, chciwość i pycha. Wszelkie pozostałe namiętności rodzą się z tych trzech podstawowych: <i>Nie można wpaść w ręce ducha nieczystości, jeżeli nie upadło się najpierw za sprawą demona obżarstwa (…), ani nie uniknie ktoś pychy, jeśli nie wyrwie się najpierw chciwości. Nie może człowiek natknąć się na jakiegoś demona, jeśli najpierw nie został zraniony przez tamte, stojące w pierwszym szeregu</i> („O myślach”).<br /> Jeśli zatem w naszym sercu pojawia się jakaś grzeszna myśl czy obraz, oznacza to, iż przystąpił do nas demon i stara się skusić: <i>Gdyby umysł mój wyobraził sobie twarz człowieka, który mnie skrzywdził czy też znieważył, dowodziłoby to, że zbliżyła się myśl pamiętania złego. Gdyby z kolei pojawiło się wspomnienie o bogactwach bądź o chwale, to po przedmiocie jasno rozpozna się dręczącego nas demona. Podobnie, co do innych myśli</i> („O myślach”).<br /> <br />Jak walczyć z demonami? Przede wszystkim należy być bardzo czujnym. Pierwsza metoda walki z demonami polega na samoobserwacji, badaniu myśli i wyobrażeń, by w porę rozpoznać tą myśl, która może stanowić dla nas zagrożenie. Święty Antoni Wielki stawiał pytanie o pochodzenie konkretnych myśli: „Kim jesteś i skąd?”. Bardzo pomocne w tej walce jest też posiadanie własnego ojca duchowego. Mniej doświadczeni mnisi już od czasów starożytnych oddawali się duchowej opiece bardziej doświadczonych ascetów, którym wyjawiali wszelkie myśli, które pojawiały się w ich sercu. Ci zaś, będąc bardziej zaawansowani w życiu duchowym, potrafili rozpoznać, które z nich mogą stanowić zagrożenie.<br /> W swoim dziele „Antirrheticon” („O sporze z myślami”) Ewagriusz proponuje, by walczyć ze złymi myślami za pomocą cytatów z Pisma Świętego. Zbawiciel w taki właśnie sposób zwyciężył szatana podczas czterdziestodniowego postu na pustyni. Każdą z trzech pokus pokonał przeciwstawiając jej stosowny fragment z Pisma Świętego. W „Antirrheticonie” znaleźć możemy zbiór konkretnych myśli, które mogą nas zaatakować oraz stosowne cytaty z Biblii, które mogą nam pomóc odnieść nad nimi zwycięstwo. Ponieważ rzeczą trudno jest zapamiętanie tak dużej ilość cytatów z Pisma Świętego, toteż z czasem ustalił się zwyczaj praktykowania Modlitwy Jezusowej jako głównego oręża w walce z pokusami.<br /> <br /><b>Demon łakomstwa</b><br /><br /> Łakomstwo nazywane jest przez Ewagriusza <i>pierwszą wśród namiętności</i> („O ośmiu duchach zła”). Demon łakomstwa nie namawia bynajmniej do tego, co rozumie się pod klasycznym pojęciem obżarstwa – jedzenia w nadmiarze. Stara się za to skłonić do jedzenia i picia rzeczy bardziej wyrafinowanych, o niezaprzeczalnych walorach smakowych, dających rozkosz naszemu podniebieniu. Zaczynamy jeść i pić w nadmiarze nie dlatego, iż nasz organizm tego potrzebuje, lecz dlatego że dostarcza nam to przyjemności. W ten sposób stopniowo osłabiamy nasze ciało, przyzwyczajając je do rozkoszy. W końcu ciało staje się tak rozleniwione, że nie może zbyt długo wytrzymać bez rozkoszy, domagając się dostarczania sobie cały czas nowych doznań. Tak osłabione ciało staje się łatwą pożywką dla demonów innych namiętności, które kusząc obiecują dostarczanie ciału wciąż nowych rodzajów przyjemności. Demony zdają się sugerować – „uczyń to i to, a twoje ciało przeżyje chwilę przyjemności”.<br /> Nic zatem dziwnego, iż będąc zniewoleni przez łakomstwo tak łatwo wpadamy w pułapkę innych grzesznych czynów. Jak pisze Ewagriusz: <i>Wiele drewna roznieca wielki płomień, zaś mnóstwo pokarmów karmi pożądliwość. Płomień przygasa gdy zabraknie materii, a niedostatek pokarmów uśmierza pożądliwość</i> („O ośmiu duchach zła”). Wynika z tego dla nas oczywista lekcja. Im bardziej umartwiamy nasze ciało, trzymając je z dala od rozkoszy, tym mniejsze szanse, iż oddamy się w niewolę grzechu. Stąd tak wielka waga postu. Ograniczając się w spożywaniu wyrafinowanych posiłków, możemy utrzymywać nasze ciało pod kontrolą.<br /> Zdając sobie sprawę z wielkiej skuteczności postu, demon łakomstwa stara się nam go za wszelką cenę wyperswadować, podsuwając różne, zdawałoby się racjonalne, argumenty. Przede wszystkim tłumaczy, że to przecież nic złego kupić sobie coś smacznego do jedzenia. Sugeruje również, iż przepisy postne są dla nas zbyt ciężkie, a samo poszczenie nic nam nie da. Straszy też chorobą wynikającą z osłabienia od zbyt długiego postu.<br /> <br /><b>Demon nieczystości</b><br /><br /> Demon nieczystości wymusza pożądanie odmiennych ciał. Szczególnie silnie atakuje żyjących we wstrzemięźliwości, aby ją porzucili, przekonani, że niczego przez nią nie osiągną. W przypadku osób młodych przekonuje, iż pożądanie wynika po prostu z ich młodzieńczej natury i w związku z tym nie ma sensu walczyć z czymś, co w pewnym wieku jest jak najbardziej „naturalne”.<br /> Demon atakuje również w czasie snu podsuwając ludziom różne nieczyste wizje: <i>Nocą w czasie snu (…) zaraz zobaczą z kolei demonów przemienionych w kobiety, które lubieżnie się zachowują i chcą zabawiać się bezwstydnie. Dzieje się tak, ponieważ pożądliwość łatwo dopuszcza myśli nieczyste, poruszona przez zjawy podczas snu; takie zjawy zsyłają na nich, torując sobie drogę działania w dzień następny</i> („O myślach”). Tych, którzy próbują podjąć z nim walkę, demon przekonuje, że i tak to nie ma sensu, bowiem myśli są zbyt natrętne i jest ich zbyt wiele, by mogły zostać odparte, a jeśli nawet on sam zostanie pokonany, to przyjdzie drugi demon, silniejszy od niego. Tak więc nie da się odnieść zwycięstwa, a porażka jest nieunikniona i nic już nie pomoże. Nawet post i modlitwa.<br /> Ewagriusz zwraca uwagę na ścisły związek pomiędzy łakomstwem, a nieczystością: <i>„obżarstwo jest matką rozpasania”</i> („O ośmiu duchach zła”). <i>Ktoś kto wpadł w sidła łakomstwa, wpadnie z czasem także w sidła nieczystości. Jedno pociąga za sobą drugie: Kto walczy z demonem nieczystości, nie weźmie sobie sytości za sprzymierzeńca, bowiem ta opuści go i stanie po stronie przeciwników i na koniec walczyć będzie razem z wrogami przeciwko niemu</i> („O ośmiu duchach zła”). Najskuteczniejszą metodą walki z tym demonem jest zatem powściągliwość w jedzeniu.<br /> <br /><b>Demon chciwości</b><br /><br /> Demon chciwości neguje powody, dla których należałoby walczyć z tym popędem. Podsuwa na myśl różne sytuacje, w których człowiek może się znaleźć, jeśli nie będzie oszczędzał. Zabrania dzielenia się z potrzebującymi, a zwraca uwagę na konieczność gromadzenia pieniędzy wyłącznie na własny użytek z uwagi na starość, która nas czeka, możliwość wpadnięcia w nędzę, choroby, potencjalną utratę pracy.<br /> Demon ten wmawia nam również, że nie ma sensu pożyczać pieniędzy osobie, która nas o to prosi, bo na pewno nie będzie miała z czego oddać. Skłania do nienawiści względem rodziców, którzy rzekomo nie troszczą się o nas wystarczająco, dając nam zbyt mało pieniędzy, by zaspokoić wszystkie nasze potrzeby. Wzbudza w nas również przekonanie, że biedak potrzebujący pieniędzy jest zapewne oszustem, który spożytkuje otrzymaną jałmużnę na jakieś niecne cele, zamiast wydać je na jedzenie.<br /> <br /><b>Demon smutku</b><br /><br /> Smutek Ewagriusz definiuje jako przygnębienie duszy. Smutek pojawia się u tych, którzy są zniewoleni przez inne namiętności. Jeśli poniesie finansowe straty ktoś, kto jest opanowany przez chciwość, ten natychmiast wpadnie w przygnębienie z tego powodu. Podobnie osoba zniewolona przez próżność, gdy dotknie ją niesława, opanuje ją też smutek. Źródłem tej namiętności może być również gniew.<br /> Smutek powstaje też, kiedy człowiek zaczyna rozpamiętywać swoją przeszłość, a w szczególności bardzo dobre chwile. W przeszłości wszystko wydaje się być lepsze i piękniejsze. Konfrontacja wspomnień z chwilą obecną wypada często na niekorzyść tych drugich, co powoduje przygnębienie.<br /> Zdaniem Ewagriusza, kto pokona inne namiętności, pokona również smutek: <i>Wstrzemięźliwy nie zasmuci się z powodu braku pokarmu; ani powściągliwy, jeśli nie osiągnie zbytecznej przyjemności; ani łagodny, jeśli wymknęła się sposobność do zemsty; ani pokorny, pozbawiony ludzkiej czci; ani niechciwy pieniędzy, gdy poniósł straty</i> („O ośmiu duchach zła”).<br /> Konsekwencje smutku mogą być katastrofalne dla naszego życia duchowego, bowiem: <i>Nie zna duchowej rozkoszy smutny (…), nie pobudzi swego umysłu do kontemplacji, ani nie wzniesie czystej modlitwy</i> („O ośmiu duchach zła”).<br /> <br /><b>Demon gniewu</b><br /><br /> Gniew jest bardzo gwałtowną namiętnością. Silnie targa duszą człowieka, zaciemniając jego umysł.<br /> Człowiek opanowany przez gniew nie potrafi w swoim sercu wzbudzić pobożnych myśli. Już na sam widok drugiej osoby błyskawicznie narasta w nim złość. Brak w nim miłości do bliźniego. Wszystko go denerwuje, wszystko irytuje. Brak mu cierpliwości.<br /> Człowiek targany gniewem nie może zaznać spokoju w duszy, bo jego namiętność wciąż pozostaje niezaspokojona. Zmianie ulega też oblicze takiego człowieka. Gniew, który nosi w sercu, uwidacznia się w jego wyglądzie zewnętrznym.<br /> Nieprzypadkowo mówi się, iż oczy są zwierciadłem duszy. Jak pisze Ewagriusz, <i>oczy gwałtownika są zaniepokojone i nabiegłe krwią</i> („O ośmiu duchach zła”).<br /> Obecność gniewu w duszy uniemożliwia modlitwę. Czasami demon szydzi z człowieka wzbudzając najpierw w jego sercu gniew do bliźnich, a potem skłaniając do modlitwy, w której jest sławiona łagodność i cierpliwość jako jedyna droga do Boga. Taka modlitwa naturalnie nie jest miła Bogu.<br /> Demon ten wzbudza w nas złe wyobrażenia o kimś, kogo nawet osobiście nie znamy. Demon gniewu nie pozwala również na to, by w naszym sercu pojawiło się pragnienie pojednania z kimś, z kim się pokłóciliśmy. W tym celu podsuwa nam szereg rzekomo racjonalnych argumentów, które uniemożliwiają pojednanie.<br /> Dlaczego to ja mam pierwszy wyciągnąć rękę do zgody? Dlaczego nie miałaby tego zrobić strona przeciwna? Przecież to ja jestem poszkodowany, a nie on! Ewagriusz w swoich pismach przywołuje w tym miejscu słowa apostoła Pawła: <i>Niech nad gniewem waszym nie zachodzi słońce</i> (Ef. 4, 26).<br /> Pismo Święte apeluje do nas byśmy nie wdawali się w rozważania odnośnie tego czy nasz gniew jest słuszny, czy też nie. Nie ważne kto bardziej zawinił, a kto mniej. To my powinniśmy jak najszybciej dążyć do zgody. Niebagatelną rolę odgrywa tu też pokora, bowiem człowiek który dąży do zgody musi zapomnieć o swoich racjach, które rzekomo uzasadniają jego gniew do bliźniego. Musi się ukorzyć, ustąpić jako pierwszy.<br /> <br /><b>Demon acedii (zniechęcenia)</b><br /><br /> Demon acedii jest najuciążliwszym spośród demonów. Wpędza człowieka w zniechęcenie, przygnębienie, wyczerpanie, zobojętnienie. Sprawia, że nie można znaleźć sobie miejsca, w którym w końcu by się odnalazło duchowy spokój.<br /> Demon zniechęcenia wzbudza w nas niechęć do miejsca, w którym obecnie się znajdujemy i pracy, którą właśnie wykonujemy. Ewagriusz w swoich pismach przedstawia nam obraz mnicha owładniętego demonem zniechęcenia. Mnich siedzi w swojej celi przy pracy i modlitwie, lecz tam nie wytrzymuje. Ogarnia go znużenie pracą.<br /> Demon doradza mu, by znalazł sobie inne zajęcie, które na pewno okaże się ciekawsze, efektywniejsze i łatwiejsze. Sugeruje również, by opuścił swoją celę i zamieszkał w innym miejscu, które na pewno okaże się o wiele lepsze niż to, w którym żył do tej pory.<br /> Podsuwa też myśl, że życie monastyczne nie ma sensu, bo w świecie również można się zbawić. Mnichowi wydaje się, że czas płynie nieskończenie wolno. Wygląda przez okno, czy może ktoś nie idzie właśnie go odwiedzić. Zaczyna czytać literaturę duchową, lecz szybko ogarnia go senność. Znudzony lekturą kartkuje książkę, przeskakuje z rozdziału do rozdziału, a w końcu odkłada książkę i zapada w sen. Potem się budzi, lecz dalej czuje się nieszczęśliwy, bo nie otrzymuje tego, czego chce. Problem jednak w tym, że sam nie wie, czego pragnie.<br /> Walka z demonem zniechęcenia jest niesłychanie trudna. Zdaniem Ewagriusza, najskuteczniejszą metodą jest wytrwałość: <i>Czyń wszystko z wielkim staraniem i bojaźnią Bożą. Wyznacz sobie miarę w każdym dziele i wcześniej nie odstępuj, póki jej nie wypełnisz. I módl się uważnie i żarliwie, a duch zniechęcenia ucieknie od ciebie</i> („O ośmiu duchach zła”).<br /> <br /><b>Demon próżności</b><br /><br /> Próżność polega na szukaniu uznania u innych. Tym trudniej z nią walczyć, ponieważ wzrasta wraz z cnotami. Im bardziej człowiek doskonali się duchowo, tym bardziej odczuwa pragnienie bycia podziwianym za swoją doskonałość.<br /> Jak zauważa Ewagriusz, <i>próżność doradza modlić się na placach</i> („O ośmiu duchach zła”) i obnosić się z własną pobożnością, byleby tylko dostrzegli to inni i podziwiali nas za to. Nawet praktyki ascetyczne – post, czuwanie, modlitwa, stają się łatwe i przestają sprawiać trudności, ponieważ <i>pochwała z ust wielu pobudza do pilności</i> („O ośmiu duchach zła”). Taka pobożność jest jednak niewiele warta, bowiem cnota budowana na próżności szybko umiera.<br /> Próżność nakłania również do odgrywania roli nauczyciela i pouczania innych, chociaż człowiek jeszcze do tego nie dorósł: „Przeciwko próżności, która nakłania nas do nauczania, choć nie posiadamy zdrowia duszy i rozpoznania prawdy: <i>Nie czyńcie zbyt wielu starań, bracia moi, aby zostać nauczycielami. Wiecie bowiem, że doznamy sroższego sądu</i> (Jk 3, 1) („O sporze z myślami”).<br /> By uniknąć pokusy próżnej chwały, Ewagriusz doradza ukrywanie własnej cnoty: <i>„Nie wyjawiaj publicznie twojej ukrytej wstrzemięźliwości (…) aby Ojciec, który widzi w ukryciu, udzielił ci jawnej zapłaty”</i> („O ośmiu duchach zła”).<br /> <br /><b>Demon pychy</b><br /><br /> Podobnie jak próżność, również pycha wzrasta wraz z cnotami. Zniewolenie przez namiętność próżności jest też prostą drogą do pychy:<i>Obecność próżności zwiastuje pychę</i> („O ośmiu duchach zła”). Pycha polega na głębokim przekonaniu o własnej doskonałości i pogardzie wobec innych ludzi.<br /> Człowiek pyszny zachwyca się własnymi cnotami. Z czasem nabiera nawet przekonania, że osiągnął wyżyny świętości. Co więcej, dochodzi do wniosku, iż udało mu się to osiągnąć wyłącznie własnymi siłami. Zapomina, że wszystko, co w życiu osiągnął, jest przede wszystkim darem Bożym. Na innych ludzi człowiek pyszny patrzy z góry. Widzi głównie ich wady, samego zaś siebie stawia za wzór postępowania i pobożności.<br /> Zniewolony przez demona pychy podziwia własną mądrość i gardzi mniej wykształconymi od niego. Źródłem pychy może być również pochodzenie społeczne, które przejawia się w przekonaniu o własnej wyższości nad gorzej usytuowanymi.<br /> Najskuteczniejszym lekarstwem na pychę jest pokora.<br /> Bywa ona jednak bardzo gorzkim lekarstwem, ponieważ Bóg chcąc uczynić nas bardziej pokornymi, pozwala byśmy byli w życiu doświadczani przez różne trapiące nas problemy: <i>próżność leczy się przez niesławę i strapienie (..); niesława, chociaż ogarnia leczonego smutkiem, to jednak kładzie kres uciążliwym namiętnościom, próżności i pysze</i> („O ośmiu duchach zła”).<br /><br /><i>Grzegorz Szmyga</i><br /><br /><b>Bibliografia:</b><br /><b>Ewagriusz z Pontu</b>: O różnych rodzajach złych myśli, o ośmiu duchach zła, Wydawnictwo M, Kraków 2006<br /><b>Ewagriusz z Pontu</b>: Pisma ascetyczne, tom 2, Wydawnictwo Tyniec, Kraków 2005<br />Apoftegmaty Ojców Pustyni (Gerontikon), tom 1, Wydawnictwo Tyniec, Kraków 2004<br />Apoftegmaty Ojców Pustyni (Gerontikon), tom 2, Wydawnictwo Tyniec, Kraków 2006<br /><b>Św. Antoni Wielki.</b> Żywot. Pisma ascetyczne, Wydawnictwo Tyniec, Kraków 2005<br /><b>Arcybiskup Paweł (Olmari)</b>: Nasza wiara, BMP, Białystok 1999<br /><b>Aneta Kania</b>: Osiem przeszkód na drodze rozeznania duchowego, Zeszyty Formacji Duchowej, nr 20, Wydawnictwo SalwatorGrigorioshttp://www.blogger.com/profile/09334105332764722385noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7880631017376748602.post-72497664459849235232010-03-23T13:47:00.000-07:002010-05-09T12:39:12.721-07:00Pokajanije<p style="line-height-20mm;"></p><br /><p class=tekst style='text-align:justify'>Pokajanije nie jest tożsame z pokutą, rozumianą jako zadośćuczynienie za popełniony grzech. <br /><br />Z pokutą mamy do czynienia wtedy gdy postrzegamy Boga w kategoriach jurydycznych, a więc jako Prawodawcę, który ustanowił pewne prawa i nakazał je przestrzegać. Jeśli człowiek złamie te prawa spada na niego kara, a Bóg-Prawodawca wpada w gniew. By uśmierzyć Jego gniew i uniknąć kary należy Bogu zadośćuczynić, a więc zrobić coś co uśmierzy Jego sprawiedliwy gniew i pozwoli uniknąć kary. Pokuta jest właśnie czymś takim. Trochę człowiek pocierpi, umartwi się, popokutuje, a Bóg widząc jego starania przestanie się na człowieka gniewać. Im większe zło człowiek uczynił tym większa powinna być pokuta, aby zrównoważyć i naprawić wyrządzoną niesprawiedliwość.<br /><br />Pokajanije ma o wiele głębszy sens. Pokajanije to świadomość własnej grzeszności. To świadomość własnego upadku. Pokajanije to wypływający z głębi serca żal za popełniony grzech. Pokajanije to pragnienie zmiany. Pragnienie zerwania z grzechem. Pragnienie wyzwolenie się z niewoli namiętności. <i>Boże jestem świadom własnego upadku, wiem, że jestem człowiekiem grzesznym, zdaje sobie sprawę z namiętności, które mnie zniewalają! Boże wybacz mi mój grzech! Podnieś mnie z upadku, ulecz moją duszę! Wybaw mnie z niewoli grzechu!</i> Tak będzie wołał człowiek, który się kaja! Bóg to miłosierny Ojciec, który czeka z otwartymi ramionami na swego marnotrawnego syna, gotów go przyjąć jeśli tylko do niego przyjdzie, mówiąc <i>Ojcze zgrzeszyłem wobec nieba i przeciwko Tobie i nie jestem godzień dłużej nazywać się synem Twoim!</i> (Łk.15, 21). <br /><br />Pokajanije jest podstawą życia duchowego. Pokajanije jest jednym z filarów naszej drogi do zbawienia. Jak <a href="http://ksiega-starcow.blogspot.com/2009/10/starzec-cleopa-o-bojazni-bozej_29.html">powiedział starzec Cleopa</a> - <br /><i>Ci zostawali świętymi, którzy opłakiwali własne grzechy!</i> <br /><br /><object width="480" height="295"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/Ilq4UB6zuS4&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/Ilq4UB6zuS4&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="295"></embed></object><br /><br />Pokajanije starca Anatola jest tak głębokie, że starzec aż roni łzy. Wypowiada przy tym słowa Psalmu 50 (51), który napisał król Dawid by wyrazić przed Bogiem swój żal za grzech, który popełnił.Grigorioshttp://www.blogger.com/profile/09334105332764722385noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7880631017376748602.post-15533303764612699412009-12-26T04:15:00.000-08:002010-05-09T14:41:50.022-07:00Starzec uświadamia człowiekowi jego grzechy<p style="line-height-20mm;"></p><br /><p class=tekst style='text-align:justify'>Zazwyczaj nie jesteśmy świadomi zniewalających nas namiętności. Może zabrzmieć to paradoksalnie, lecz im człowiek bardziej się zbliża do Boga tym bardziej staje się świadom swoich grzechów. Im zaś jest dalej od Niego, tym bardziej uważa siebie za bezgrzesznego. Stąd też osoba nie prowadząca życia duchowego, nie walcząca z grzechem, nie żyjąca życiem sakramentalnym i znajdująca się tym samym daleko od Boga, uważa samą siebie za wolną od grzechu. Niewolnik nie zdaje sobie sprawy z faktu własnej niewoli - <i>Po co mam iść do spowiedzi skoro niczym nie zgrzeszyłem?</i> <br /><br />Jeden z Ojców Pustyni, Sisoes Wielki, słynący z wielkiej świętości życia, w chwili śmierci zaczął coś szeptać. Zdziwieni uczniowie zapytali: <i>Z kim rozmawiasz ojcze?</i> Starzec odrzekł: <i>Aniołowie przyszli po mnie i chcą zabrać mą duszę, lecz proszę ich by mi dali jeszcze trochę czasu na pokajanie!</i> Zdziwieni uczniowie odparli: <i>Ależ ojcze, przecież ty nie potrzebujesz więcej pokajania!</i> Starzec im odrzekł: <i>Doprawdy moi mili, nie wiem nawet czy w ogóle zacząłem się kajać!</i> Świętość Sisoesa dla jego uczniów była czymś oczywistym, lecz sam Sisoes, który tak bardzo zbliżył się do Boga, miał świadomość własnej grzeszności. Już w Starym Testamencie, prorok Izajasz w momencie spotkania z Bogiem, w obliczu jego potęgi, chwały i świętości zakrzyknął: <i>Biada mi! Zginąłem, bo jestem człowiekiem o nieczystych wargach!</i> (Iz.6, 5). <br /><br />Jak pisał św. Ignacy Branczaninow: <i>Nie widzę własnego grzechu, ponieważ wciąż jestem jego sługą. Nie może dostrzec własnego grzechu ten kto się nim rozkoszuje i pozwala sobie na skosztowanie go chociażby jedną myślą i uczuciem serca. Ten tylko może ujrzeć własny grzech, kto w sposób zdecydowany wyrzekł się wszelkiej przyjaźni z grzechem (...).</i><br />Świadomość własnych grzechów bezkresnych niczym piasek morski jest początkiem życia duchowego. Jak powiedział sam Zbawiciel: <i>Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają</i> (Mt.9,12). Jeżeli ktoś jest przekonany o własnym zdrowiu z całą pewnością nie uda się do lekarza po lekarstwo. Tak samo ten, kto nie jest świadom własnej grzeszności i zniewolenia przez różne namiętności nie będzie szukał z nich wyzwolenia. Po co mu Chrystus? Po co Zbawiciel? Od czegóż miałby go wyzwolić? Dopiero świadomość własnych grzechów popycha człowieka do poszukiwania ratunku, do szukania kogoś kto go wyzwoli. Dopiero wtedy rodzi się prawdziwa potrzeba Chrystusa.<br /><br />Jak uświadomić sobie własne grzechy? Odpowiedzi udziela nam św. Symeon Nowy Teolog: <i>Dokładne wypełnianie przykazań Chrystusa pokazuje człowiekowi jego niemoc.</i> Jeśli zatem będziemy starali się szczerze i skrupulatnie wypełniać przykazania Boże i żyć zgodnie z Ewangelią, to z czasem zaczniemy dostrzegać własne grzechy, a wówczas zdamy sobie sprawę z własnego upadku. Wówczas odczujemy potrzebę Chrystusa.<br /><br /><br /><br /><object width="480" height="295"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/-f2pb2dQg6E&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/-f2pb2dQg6E&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="295"></embed></object><br /><br /><br />W powyższym fragmencie filmu "Ostrov" starzec, przed którym Bóg otworzył serce ojca Hioba, próbuje uświadomić mu skrywany przez Hioba w sercu grzech zazdrości. Taka bowiem jest odpowiedź na pytanie za co Kain zabił Abla. Nikt nie lubi kiedy ktoś mu wytyka jego wady więc i ojciec Hiob reaguje dość impulsywnie na pouczenia starca.Grigorioshttp://www.blogger.com/profile/09334105332764722385noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7880631017376748602.post-7864066895336093102009-11-25T14:11:00.000-08:002010-03-24T14:43:07.332-07:00Dar wglądu w ludzkie serce<p style="line-height-20mm;"></p><br /><p class=tekst style='text-align:justify'>Jedną z cech starca jest umiejętność dostrzegania sekretów czyjegoś serca. Nie ma to jednak zbyt wiele wspólnego z klasycznie pojmowaną psychologią. Dar wglądu w ludzkie serce jest owocem Łaski Bożej. Bóg, będąc wszechwiedzącym, zna doskonale serce każdego człowieka. Zna wszystkie nasze myśli, grzechy i skłonności. Objawia to następnie starcu. Podczas rozmowy ze <a href="http://www.cerkiew.pl/index.php?id=prawoslawie&a_id=158">św. Serafimem z Sarowa, Motowiłow</a> zapytał go o ten dar. Starzec odrzekł, że gdy rozmawia z drugim człowiekiem, zwraca uwagę na pierwszą myśl, która przychodzi mu do głowy i uznaje ją za pochodzącą od Boga. Natomiast gdy zaczyna się zastanawiać i samodzielnie szukać odpowiedzi, wówczas zawsze się myli. <br /><br />Spotkanie ze starcem wywiera na człowieku spektakularne wrażenie, gdy ten zwraca się do niego bezpośrednio po imieniu, chociaż nigdy wcześniej mu się nie przedstawiał. Jeszcze bardziej zaskakujące jest gdy starzec odpowiada na pytanie, które nie zostało jeszcze zadane, a które gdzieś się ukryło ze wstydem na dnie serca. Czasami też starzec odpowiada na pytanie nie te, które zadaliśmy, lecz te które powinniśmy byli zadać. Zawsze jest to też odpowiedź celna.<br /><br />Poniżej scena z filmu "Ostrov", w której do starca Anatolija przychodzi pewna młoda dziewczyna z gnębiącym ją problemem. Pomimo, iż nie zdążyła powiedzieć w jakim celu przybyła do starca, Anatolij już udziela jej odpowiedzi.<br /><br /><object width="480" height="295"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/iSo8CeE5MIw&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/iSo8CeE5MIw&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="295"></embed></object><br /><br />Starzec, w rozmowie z dziewczyną, przynajmniej na początku, jest niesłychanie szorstki, nieuprzejmy, wręcz złośliwy. Ktoś mógłby zapytać, a cóż z niego za święty człowiek, skoro w taki sposób się zachowuje w stosunku do innych ludzi? Czyż nie powinien być uprzejmy? Czyż nie powinien okazać współczucia i miłosierdzia? No cóż, do każdego starzec podchodzi indywidualnie. Wobec jednego jest miły i uprzejmy, a wobec drugiego szorstki i złośliwy. Wszystko zależy od stanu ducha danej osoby. Do jednych można podejść łagodnie, lecz wobec innych ta sama metoda nie będzie już skuteczna. Okazana dziewczynie surowość, okazała się być dla niej zbawienną. Dziewczyna odchodząc od starca uśmiecha się i już wiemy, że zrozumiała swój błąd i z pewnością ciąży już nie usunie. Dziwaczne miejscami zachowanie starca i kilka ostrych słów, bardzo jej pomogły.Grigorioshttp://www.blogger.com/profile/09334105332764722385noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7880631017376748602.post-81683763390169901612009-11-14T15:27:00.000-08:002010-03-24T14:43:41.016-07:00Starzec pomaga ludziom<p style="line-height-10mm;"></p><br /><p class=tekst style='text-align:justify'>Ludzie przychodzą do starców z różnych powodów. Jedni przychodzą z pobudek wyłącznie duchowych, bo chcą się dowiedzieć jak walczyć z grzechem i jak oczyścić serce z namiętności. Są jednak i tacy, którzy przyjeżdżają do starca, bo pojawił się w ich życiu jakiś poważny problem. Problem, który wydaje się być nierozwiązywalny. Kiedy zawiedli wszyscy wokół i nikt nie jest w stanie pomóc, starzec zdaje się być ostatnią deską ratunku. Przyjeżdżają i szukają u niego pomocy, szukają słów pocieszenia. Starcy mają dar mówienia z mocą. Chociaż mówią najczęściej prostym językiem, to ich słowa mają zadziwiającą moc oddziaływania na ludzką duszę. Mają w sobie jakąś niezwykłą siłę, która przenika w głąb duszy człowieka i porusza jego serce. <br /><br />Poniżej zamieszczam fragment filmu <a href="http://www.filmweb.pl/f379398/Wyspa,2006">"Ostrov"</a> ("Wyspa"), nakręconego w Rosji w 2006 r. Film doskonale pokazuje czym jest starczestwo. <br /><br /><br /><object width="480" height="295"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/9JPSk-gmjg0&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/9JPSk-gmjg0&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="295"></embed></object><br /><br /><br />Jedną z bardziej zadziwiających rzeczy w tej scenie jest to, iż starzec nie przyznaje się do tego kim jest. Przychodzi do niego kobieta, zaczyna rozmowę, lecz nie jest do końca pewna czy rzeczywiście rozmawia ze starcem Anatolijem. Nic dziwnego, w końcu nigdy wcześniej nie widziała go na oczy. Starzec w pewnym momencie mówi, iż pójdzie porozmawiać z Anatolijem do jego celi. Może to się wydawać nieco dziwne. Po co Anatolij odgrywa całą scenę swojej rzekomej rozmowy z prawdziwym starcem? Dlaczego się nie przyznaje do swojej tożsamości? Dlaczego najzwyczajniej w świecie nie powie wprost w oczy kobiecie tego, co chciał jej powiedzieć?<br /><br />Odpowiedź może być tylko jedna - z powodu pokory. Ojciec Anatolij nie chce by go podziwiano, by go czczono jako świętego, by się zachwycano jego zadziwiającymi darami, by wiedziano, iż Bóg mu objawia przyszłość i przeszłość. Wszystko to mogło by się przyczynić do rozniecenia w jego sercu ognia próżności i pychy. Woli w miarę możliwości ukryć przed przychodzącymi do niego ludźmi swoją prawdziwą tożsamość, właśnie po to, by uniknąć pychy i zachować pokorę. <br /><br />Jednym z darów, którymi Bóg obdarza starców jest dar jasnowidzenia (cs. <span style="font-style:italic;">prozorliwosti</span>). Anatolij, jak się okazuje, zna przeszłość męża tej kobiety, wie także, co się dzieje z nim w tej chwili i przepowiada kobiecie przyszłość, mówiąc jej co powinna teraz uczynić. <br /> <br />Kobieta, po wysłuchaniu jego porady zachowuje się jak młodzieniec, który spotkał Chrystusa i zapytał, co należy czynić, by dostąpić zbawienia. Gdy młodzieniec usłyszał, że oprócz wypełniania przykazań ma również rozdać swój majątek ubogim, odszedł zasmucony. Ciężko mu było słuchać słów Chrystusa, bo był człowiekiem bogatym. Trudno mu było zaakceptować jego wskazówki. Podobny problem ma kobieta, która przyszła do ojca Anatola. Ciężko jest jej zaakceptować słowa starca. Trudno jest jej przyjąć wolę Bożą. Nie może rozstać się ze swoimi ziemskimi bogactwami. Udając się do starca po poradę, należy być również gotowym zaufać jego słowom.Grigorioshttp://www.blogger.com/profile/09334105332764722385noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7880631017376748602.post-16313507264584010822009-11-09T10:00:00.001-08:002010-03-24T14:44:40.865-07:00Starzec Cleopa o modlitwie<p style="line-height-10mm;"></p><br /><p class=tekst style='text-align:justify'>Prawdopodobnie jest to ostatnie nagranie pouczeń starca Cleopy. Rozmowę nagrano wiosną 1998 r. na kila miesięcy przed śmiercią starca.<br /><br /><br /><object width="480" height="385"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/qYoUCp0pS1k&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/qYoUCp0pS1k&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="385"></embed></object>Grigorioshttp://www.blogger.com/profile/09334105332764722385noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7880631017376748602.post-20243054811703503732009-11-02T13:42:00.001-08:002010-03-24T14:45:08.271-07:00Starzec Cleopa o pożądaniu<p style="line-height-10mm;"></p><br /><object width="480" height="385"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/way7gP_yJU8&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/way7gP_yJU8&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="385"></embed></object>Grigorioshttp://www.blogger.com/profile/09334105332764722385noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7880631017376748602.post-91226335263998485152009-10-29T13:00:00.000-07:002010-03-24T14:45:34.914-07:00Starzec Cleopa - o bojaźni Bożej<p style="line-height-10mm;"></p><br /><p class=tekst style='text-align:justify'>Starzec Cleopa żył w latach 1912-1998. Osiągnął wysoki stopień duchowej doskonałości. Był postacią bardzo znaną w swoim rodzinnym kraju. W chwili śmierci uznawany za ojca duchowego całej Rumunii. Za swego życia starzec przyjmował każdego dnia nieprzebrany potok pielgrzymów. Niektóre z jego pouczeń udało się zarejestrować kamerą video. Poniżej zamieszczam jeden z takich filmów.<br /><br /><br /><object width="480" height="385"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/bjdjLTn3N5c&hl=pl_PL&fs=1&"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/bjdjLTn3N5c&hl=pl_PL&fs=1&" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="480" height="385"></embed></object>Grigorioshttp://www.blogger.com/profile/09334105332764722385noreply@blogger.com1